poniedziałek, 10 lutego 2020

Porcelanowa laleczka

Czy słyszeliście kiedyś, że maliny (użytkowe belgi) to twarde, pewne siebie psy? Tak, ja też tak słyszałam. To były główne cechy, które zdeterminowały mój wybór. Jestem osobą chwiejną emocjonalnie, niestabilną, ale jednocześnie nieagresywną! Wiedziałam, że mój pies przyszły musi być odporniejszy na moje humory, zdecydowany i nieprzejmujący się za specjalnie. Napatrzyłam się na mięciutkie borderki i byłam pewna, że muszę mieć psa, który pokaże mi środkowy palec jak będę beczeć, a nie będzie się płaszczył przede mną jakbym chciała go zabić. Z jakiegoś powodu los lubi płatać mi figle i tak trafił mi się tak bardzo niepewny siebie i tak mocno wrażliwy belg jakiego nie potraficie sobie nawet wyobrazić... 


Czasami mam wrażenie, że Rize jest tak krucha, że jakbym dmuchnęła mocniej to by się cała rozsypała. Im jest starsza tym bardziej miękka się robi, trzeba ją ciągle zapewniać, że dobrze robi, że jestem autentycznie zadowolona, inaczej... Ostatnio miałyśmy ciężki okres, Rize pogryzła mnie dotkliwie, odsłaniając nawet tkankę mięsną na moim palcu, wszystko z powodu paniki. Gryzła mocno, nie chciała przestać, wytrąciłam ją z transu niuchania i tak się to skończyło. Wszystko mi się załamało po tym incydencie, nie było to pierwsze pogryzienie, ale pierwszy raz nie chciała odpuścić. Myślałam o tym, aby autentycznie znaleźć jej dom, który lepiej sobie poradzi, który pokaże jej, że WSZYSTKO nie jest takie przytłaczające. Sęk w tym, że każda osoba, która poznała jej przypadek uważała, że nie ma już pomysłu, momentami moje opowieści przerażały, nawet osoby, które belgi mają od lat... Byłam szczerze załamana, nie potrafiłam sobie wyobrazić jej przyszłego właściciela ponieważ każdy, w którymś momencie traci cierpliwość. Nikt nie jest oazą spokoju 24/7, a takiego właściciela oczekiwał mój pies. Panienka CSuje już po wyjściu z klatki, bo to już dla niej stres... Ziewa, kicha, podnosi łapę, czasami jęczy. Stresuje ją kontakt z drugim człowiekiem, kładzie się od razu odsłaniając brzuch, liże, potrafi przykleić ogon do brzucha. Do człowieka jest tak miękka, że nawet jak ktoś na nią patrzy to ona już odwraca głowę albo chowa się za mnie. Musiałam ją nauczyć, że może być obok drugi człowiek i ona nie musi wchodzić w interakcję z nim. Stresuje ją nawet puszczenie samopas w pokoju, gryzie się po łapach jak nie ma nic do roboty. Na spacerach jak ja nie cieszę się wraz z nią, nie zwracam na nią uwagi to ucieka w patologicznie niuchanie. Teraz nawet po treningu potrafi mocno się przejmować i wyłączać, bo było za dużo korekt. Nawet jeżeli zakończyłyśmy sukcesem to i tak bardzo się przejmuje... Ostatnio też zaczęła się coraz gorzej szarpać, a raczej w ogóle przestała, bo już za duży stres, bo kontakt za bliski ze mną. Trzyma zabawkę, nie puści, ale ciągle poprawia chwyt i nie chce ciągnąć.

Wiecie co jest najlepsze? Że ja nie jestem wybuchowa, nie jestem agresywna, nawet jak się w środku gotuję to najwyżej każę jej spadać, ale nic więcej. Jestem bardzo cierpliwą osobą, naprawdę trudno wyprowadzić mnie z równowagi. Nie biję jej, nie walę w nią prądem, nie używam kolczatki. Pewnie, że też używam awersję, bo myślicie, że jak oduczyć psa pogoni za zwierzętami? Wtedy był krzyk, zapięcie na smycz i do domu/auta. Ale pies nie jest tłamszony, naprawdę sporo ją chwalę, staram się z nią cieszyć jak mogę, ale jest to naprawdę trudne... Co ciekawe kiedy jest w wysokich emocjach nie da się być dla niej miłym, bo nie reaguje, wtedy muszę warknąć, a potem znowu zachowuje się jakby świat miał się skończyć. Problemem jest, że ona wszystko traktuje śmiertelnie poważnie, tak jakby od tego zależało jej życie. Drugą stroną medalu znowu jest to, że wobec psów znowu jest bardzo pewna siebie. Ma obronę zasobów wyplewioną przeze mnie, ale i tak cichaczem nawet swojego wujka Damona próbuje ciałem przesunąć od wody. Ogólnie jest miła, bo została nauczona, że nie może być wredną suką, ale do psów  by była, gdyby tylko jej na to pozwolić... 

Trzeba powiedzieć, że chociaż w pracy mimo swej kruchości nie odpuszcza, pracuje tak długo jak chcę, intensywnie i stara się jak może. Najwyżej po widzę czy ona jest zadowolona, czy nie... Kiedyś praca była dla niej bardziej formą zabawy, a teraz zachowuje się jakby to było jej być albo nie być. Mam kilka pomysłów jak sobie z tym poradzimy, ale na razie dziękuję wszystkim osobom, które mnie wysłuchały, chciały pomóc, podsunęły jakieś pomysły. Pochwalę się za jakiś czas czy cokolwiek się zmieniło :)