Rize

ELISA Deabei 


Domowe imię: Rize (w języku japońskim oznacza połączenie piękna i świata)
Data urodzin: 27 stycznia 2019 roku
Ojciec: Vano Deabei, IGP2
Matka: Farka Deabei, IPO3
Wzrost: 60cm
Waga: 21,6kg 
Badania:
HD: A
ED: 0/0
SDCA1+2: N/N (by parents)  

Egzaminy: NHAT, HWT


Rize jest moim pierwszym w życiu psem, pierwszym belgiem... Ma w sobie wiele pożądanych przeze mnie cech, które chciałabym u każdego swojego psa widzieć, jednocześnie ma wiele takich, których  będę się wystrzegała jak diabeł święconej wody. Trzeba przyznać, że wiele rzeczy udało się nam wypracować, zmienić, pewne poprawiły się dopiero po zakupie własnych owiec. Z pewnością nie jest ona ani normalnym psem, ani normalnym belgiem. Bardzo trudno mi było zaakceptować niektóre jej cechy i do dzisiaj mnie przerastają. 

Zacznę może od minusów.... Rize od początku była psem, który szybko wskakiwał na bardzo wysokie obroty, traciła kontakt z rzeczywistością z powodu emocji, nie radziła sobie z nimi. Dla niej wszystko było pobudzające, od mrówek na podłodze po zapach zwierzyny w lesie. Nie było takiej rzeczy na świecie, która mojego psa by nie nakręciła. Jednak z tym udało się wygrać, nauczyłam mojego psa myślenia w emocjach, dzisiaj sama nie pozwala sobie na takie odpływanie, sama potrafi swoje emocje regulować, jeżeli coś ją przerasta to przychodzi do mnie i wie, że jej pomogę. Kolejną rzeczą, która bardzo mnie irytuje i za żadne skarby nie chcę jej u żadnego w życiu psa jest jej glizdowanie przed ludźmi. Nie rozumiem, dlaczego pies po prostu nie potrafi odejść, pokazać zęby czy po prostu ignorować ludzi. Ona będzie się płaszczyć jak ktoś ją dotknie, zacznie lizać ręce, kłaść się po ziemi, znowu tutaj ja musiałam jej pokazać, że nie musi tego robić. Nauczyć ją, że może przebywać wśród ludzi i nie musi, a nawet nie powinna tak się zachowywać. U weterynarza, czy u kogokolwiek kto musi ją dotknąć ma po prostu komendę, ewentualnie ja ją trzymam na tyle, żeby nie mogła się wywijać przed tym człowiekiem. To powoduje jednak sporo konfliktów w mojej rodzinie, bo nikt nie rozumie, dlaczego nie wolno głaskać psa....  Bardzo przeraża mnie jej nerwowość i skłonność do samookaleczenia. Jeżeli jedzie w aucie np. ze mną i moim bratem to ma takie "ataki", jakby ją coś dotykało i ona próbuje "to" ściągnąć ze skóry. Z nerwów się jej wydaje, że coś po niej chodzi, więc zaczyna to zrzucać albo próbuje się gryźć. Jako szczeniak wyskubywała sobie futro z ud i ogona. Wciąż wiele rzeczy ją przytłacza, szczególnie obecność innych ludzi, ma to też związek z jej wysoką nadwrażliwością na dotyk. Do tego stopnia, że nawet jak mucha na niej usiądzie to ona panikuje, to powodowało też, że miałyśmy nieustające walki o czesanie, a był okres, że nie chciała do domu wracać, bo po spacerze zakładałam jej BOTa. Do dzisiaj przeżywa nawet fakt, że chce się jej kupę, a jako szczeniak piszczała przed.... Boli ją deszcz, szelki, do 7 miesiąca życia nawet ja miałam spory problem, żeby ją normalnie pogłaskać. Jednak i do dzisiaj Rize nie położy się spokojnie koło mnie na łóżku, to wciąż ją przerasta...

Ma jednak w sobie cechy, które czynią ją intrygującym i niezwykłym geniuszem. Szczególnie mogę to odnieść w aspekcie sportu i pracy, a dokładnie myślę tutaj o pasterstwie. Rize jest psem z dużym will to please, pragnie zadowolić mnie, przyjmuje korekty w trakcie pracy, chętnie się poprawia. Przede wszystkim jednak błyskawicznie się uczy, nawet wyuczoną komendę w trakcie jednej sesji mogłam sobie naprawić. Jest niesamowicie plastyczna, jeżeli coś się jej dobrze pokaże bez problemu to powtórzy. Uczy się w takim tempie, że trudno mi sobie wyobrazić posiadanie psa, który miałby nie być równie dobry jak ona. Bardzo ważną cechą jest jej determinacja do pracy, właściwie od początku mówiłam, że to jest pies tylko do pracy, w ogóle jednak nie jest do życia. Świetnie odnajduje się w ciężkiej harówce i dopiero ona układa jej w głowie. Dopiero od kiedy mam własne owce to bardzo się zmieniła, nauczyła się odpoczywania, dawkowania sobie, więcej myślenia jak działania na emocjach. Potrzebuje realnej presji w pracy, a nie tylko zabawy. To czyni jednak ją wyjątkowym i wydajnym robolem, to cechy, które z pewnością się ceni. Jako pastuch ma bardzo borderowy styl, jest psem często pasącym okiem, miewa przyczajki, bardzo często wchodzi w konfrontacje z owcami jeżeli sytuacja tego wymaga. Jest twarda wobec zwierząt, ale nie jest groźna, dużo straszy, trzyma mocno w ryzach, ale nigdy krew zwierząt nie polała się, jak już to jej własna. Zauważa każdą owce, nie ma problemu z przyprowadzeniem nawet pojedynczej. Jest zdecydowanie psem tzw. high drive, ma bardzo duży popęd na zabawki, całkiem dobrze zrobiony popęd na jedzenie, a przede wszystkim bardzo duży popęd socjalny. To czyni z niej psa bardzo wszechstronnego, kwestia tego gdzie człowiek chce tylko ją sobie wyobrazić. Ja zrobiłam z niej pastucha, ale rekreacyjnie rzucam jej frisbee, bawimy się w rozmaite niuchanie, dużo treningów kondycyjnych czy siłowych, latem pływanie, zimą dogtrekking po zaspach śnieżnych bądź bieganie po nich, ciągnięcie opony. Oczywiście, ma jakieś swoje preferencje, najbardziej lubi dynamiczne zajęcia, ale coraz częściej odpuszcza dużą ilość ruchu na rzecz rozważnych decyzji. Bardzo lubię w niej to, że świetnie potrafi komunikować się z psami, szanuje starsze psy, nie jest nachalna, jeżeli widzi, że pies się jej obawia to tym bardziej odpuszcza i daje mu spokój. Oczywiście, nie lubi gwałtownych podbiegaczy, na takich reaguje warczeniem, ale jeżeli pies normalnie zechce się zapoznać wszystko wygląda inaczej. Odnajduje się w życiu miejskim, wiejskim, leśnym, nawet bez pomocy OE mogłam oduczyć ją chęci pogoni za zwierzyną. Jej wielka socjalność powodowała, że wiele rzeczy z łatwością mogłam wyeliminować, w tym też zżeranie jedzenia na spacerach. Jest też bardzo histerycznie na mnie nastawiano, chociaż z wiekiem nieco się to polepszyło i nie trzęsie się jak np. odchodzę od niej. Gdzieś tam w niej siedzi agresja, to na pewno, widać to było na pracy z pozorantem. Jednak ogólnie nie jest zagrożeniem dla nikogo, nie musi chodzić w kagańcu, ba, chodzi luzem, rzadko kiedy używam w ogóle smycz przy niej. 

Rize to przede wszystkim efekt mojej wielomiesięcznej pracy, to pies z ukrytym geniuszem pod przykrywką wielu problemów emocjonalnych i psychicznych. Zupełnie nie stworzony do życia codziennego, do radzenia sobie samotnie z czymkolwiek. To trudny pies, który daje ogrom możliwości, ale źle prowadzona zrobiłaby krzywdę sobie i otoczeniu....