piątek, 5 lipca 2019

Jestę łowcom!

Sporo właścicieli belgów mierzy się z silnymi zapędami łowieckimi u swoich psów. Moja Rize pod tym względem nie odstaje i również jej fascynacja zwierzyną każdą, a szczególnie leśną jest na wysokim poziomie. Mamy jednak obie szczęście, że mieszkam w lesie, a na moim podwórku można znaleźć chodzące samopas kury. Jedyne rady jakie ja znalazłam na grupach odnośnie tego problemu to albo linka, albo OE. Ponieważ dążę do bezwzględnego posłuszeństwa u swojego psa to uznałam, że póki jest jeszcze dzieciakiem spróbuję inaczej... 


Codziennie rano wychodzę z Rize na sikupe, a także coś w rodzaju treningu, aby zmęczyć ją po nocy. Mam dwa takie miejsca do których chodzę, to dwa niewielkie lasy, w których mam dobrze wydeptane ścieżki, dzięki nim mój belg wie jakie ma możliwości poruszania się. Od jakiegoś miesiąca moja panienka próbuje sobie zboczyć z trasy i wbiec do lasu głębiej, aby pogonić sobie sarenkę, ptaszki tudzież jakiegoś zajączka. Ponieważ wiem, że największą karą i nagrodą jestem ja to i w tym przypadku postanowiłam to wykorzystać. Jeżeli widziałam, że Rize próbuje skręcić najpierw dostawała komendę zabraniającą, dawałam jej dosłownie dwie sekundy na namyślenie się. Początkowo miała to w nosie, więc od razu uciekałam w drugą stronę, jak się domyślacie moje histeryczne psie dziecko od razu biegło za mną. Potrafiła spróbować tak na jednym wyjściu z 5-8 razy, mimo iż wiedziała doskonale, że albo ucieknę, albo się schowam. Raz schowałam się jej tak dobrze, że jak już mnie znalazła to aż piszczała, później do końca spaceru była baardzo grzeczna. I tak od miesiąca się przepychamy, dzień w dzień... Powiem Wam, że czasami jak rano wstaję to sobie myślę "o matko, nie mam siły....", szczególnie, że teraz w tych upałach jak wracam to jestem cała mokra, a pies zdyszany jakby maraton przebiegł. Wracamy do domu i kładziemy się na podłodze zaraz po tym jak uzupełnimy płyny. I żeby nikt nie pomyślał, że straszę leśną zwierzynę, Rize nigdy nie udało się polecieć w las dalej jak na 3 metry, bo zaraz się nawracała i biegła za mną. 

Wiem, niektórzy z Was powiedzą, że mogłabym to robić pozytywnie, sęk w tym, że pies jest wtedy tak podjarany, że początkowo nie było mowy, żeby wzięła ode mnie zabawkę, a żarcie to w ogóle. Jedyne co mogłam zrobić to odbiec i pokazać jej, że jeżeli mnie nie posłucha to zostanie sama. Mogłabym też chodzić z linką, tyle tylko, że do niej i tak nic by nie docierało, stałaby w miejscu i najwyżej się gapiła w las. A przywołanie to i przy zwierzynie mam zrobione, więc co mi z tego, że wróci? Ja chcę, żeby nawet nie próbowała biec, a w przyszłości, żeby nawet się nie interesowała. 


Ok, ale jak jest teraz? No właśnie widzę już powoli efekty moich nieustających gonitw, Rize zaczyna sama rezygnować albo patrzeć na mnie co ja na to. Jeżeli zrezygnuje sama to natychmiast jest chwalona szarpakiem z owcy (to najzajefajniejszy szarpaczek!). Wczoraj popełniłam błąd, obie zobaczyłyśmy sarnę, mój belglut spojrzał na mnie i odszedł, a ja za wcześnie ją pochwaliłam i pobiegła. Oczywiście nigdzie nie dobiegła, bo ja ruszyłam w inną stronę, ale widzę jak tutaj liczy się czas. Jedna moja pomyłka i już się psuje... Cieszę się jednak, że teraz potrafi się poszarpać nawet jeżeli wie, że obok jest jakiś zwierz. To daje mi nadzieję, że w jakiejś niedalekiej przyszłości uda mi się to ogarnąć. Mogłabym nie chodzić do lasu tylko na pola, ale za miesiąc, dwa, problem będzie jeszcze większy, będzie jeszcze sprawniejsza fizycznie. Już w tym momencie dogania mnie natychmiast, a co dopiero jak podrośnie? Poza tym chciałabym to zrobić nim zacznie się buntować, bo wtedy i tak będzie sporo roboty, po co mi więcej? 

Ta metoda chociaż dla niektórych "okrutna" to jednak bardzo skuteczna, tak oduczyłam ją zbierania kup czy puszczania od razu znalezionego jedzenia. Każdy pies ma swoje priorytety i jestem świadoma, że są takie, które zjedzą kupę w trakcie biegu za swoim właścicielem. Grunt to wiedzieć co dla naszego psa jest najważniejsze. Wierzcie, wybrałam sobie wcale nie taką najprostszą metodę, jeżeli chociaż raz nie ucieknę to ona sobie zapamięta. Nie jestem wysportowana i czasami moja kondycja już się odzywa pt. "stara, już nie dasz rady", ale i tak biegnę, albo próbuję się schować. Podejrzewam, że ta metoda nie zadziała u psa, który już zasmakował w gonitwie za np. zającem. Ale jeżeli macie szczyla, czy psa, który dopiero zaczyna zauważać co to jest to możecie go "wybić" z tego rytmu właśnie uciekaniem. Jeżeli jednak chodzi o kury to wychodzę z nią z domu na lince, bo kur jest za dużo i bardzo by mi to skomplikowało, więc po prostu wyrabiam w niej nawyk, że kur się nie rusza i tyle. Zresztą widzi je odkąd u mnie jest, więc nie budzą w niej tylu emocji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz